Czy wstydzimy się świąt, Świętego Mikołaja, Gwiazdki i własnej tradycji?
- Autor Alex
Tradycja obdarowywania dzieci prezentami nie wzięła się od coca coli ani od miasteczka nad jeziorem Mikołajskim, ale od Świętego Mikołaja, biskupa Miry, który cały swój majątek rozdał biednym. Święty Mikołaj chodził odziany w szaty biskupie, a nie w amerykański wymysł - czerwono biały łachman z ozdobami z waty.
Warto o tym pamiętać, kiedy myślimy o wychowaniu dzieci w naszej, polskiej tradycji, z poszanowaniem naszej historii i rodowodu. Niestety, nawet ci, którzy powinni być wzorem, świecić przykładem. zapominają często o tych faktach.
W przedświąteczny czas, odrywając się na chwilę od innych tematów przypominamy artykuł o Świętym Mikołaju i kontrowersjach, jakie budzi zlaicyzowana nazwa jego dnia - "mikołajki" oraz o lekceważeniu naszej tradycji na rzecz komercji.
Niemałe zamieszanie wywołało ujawnione zdanie Papieża Benedykta XVI, za jego pontyfikatu, na temat tradycji bożonarodzeniowych. Jak to? To nie było zwierzątek i szopki, a dzisiejsze, kultywowane zresztą od stuleci wyobrażenie o narodzinach Pana ma znaczenie wyłącznie symboliczne? Nikt nie będzie walczył z miłym obrazem chrystusowych narodzin, jednak każdy musi wiedzieć jaka była prawda , a fakt ubarwienia rzeczywistości elementami atrakcyjnymi jest pewnym wypełnieniem luki w mało barwnej ówczesnej rzeczywistości. Zgoda Kościoła na dorabianie do szopki rzeczy nowych, barwnych wiązała się zapewne z chęcią przedstawienia narodzin Pana w sposób ciekawy, kolorowy, miły, co mogło wiele osób przyciągać do takiego, a nie innego spędzania świąt i w ogóle do chrześcijańskiej społeczności.
Każdy chrześcijanin jest od najmłodszych lat faszerowany wiedzą o swej grzesznej naturze, o nieuniknionej karze za uczynki niegodziwe, żyje więc w przeświadczeniu swojej ułomności i lęku przed piekłem, czyśćcem i sprawiedliwością Boga, mającą objawić się na sądzie ostatecznym.
Trzeba jakoś zrównoważyć plusy i minusy pozostawania w społeczności wiernych, poddanych Najwyższemu, toteż mimo często katastroficznej wizji smażenia się w ogniach piekielnych (przecież każdy jest grzeszny a nigdy nie wiadomo, czym tak naprawdę można "podpaść" Bogu), kościół potrafił tak zbalansować plusy i minusy, że wierni z pokorą przyjmują swoją małość, radując się jednocześnie pięknymi tradycjami.
Szopka w mniej więcej dzisiejszej postaci ujrzała światło dzienne dopiero u zarania 13 wieku kiedy to święty Franciszek za zgodą Papieża Honoriusza III przedstawił swoją wizję Bożego Narodzenia.
Szopka szopką, ale co z choinką, która towarzyszy każdemu ognisku domowemu podczas obchodzonych świąt Bożego Narodzenia.
Przeświadczenie o pochodzeniu choinki z naszej religii, religii rzymskokatolickiej jest fałszywe, a kogo by nie zapytać, odpowie, że to właśnie nasz kościół zainicjował zdobienie drzewek.
Nic bardziej błędnego.
Jaki jest związek naszej jodełki z drzewem, z którego Adam zerwał jabłko? Nie wiadomo. Fakt, faktem, że pierwsze "choinki" zagościły w domach w protestanckiej Alzacji, a ich orędownikiem był Marcin Luter. Niemniej choinka stała się pięknym elementem zdobiącym domowe zacisze.
Ale w Polsce Kościół Katolicki przejął zwyczaj dopiero w okresie zaborów na przełomie XVIII i XIX wieku. Mało tego, choinka nie była pochodzenia "ludowego" w naszym tego słowa znaczeniu, bo to właśnie w miastach najpierw dekorowano drzewka, a dopiero potem zwyczaj rozprzestrzenił się na wsi.
A co z prezentami?
Dziś nie wyobrażamy sobie, aby pod choinką nie znaleźć czegoś, co jest wyrazem pamięci, sympatii, miłości bliskich. Wprawdzie dziś pod choinkę można dostać nawet samochód, ale najmilsze są drobne wyrazy sympatii, nawet własnoręcznie zrobione przez członków rodziny, czy przyjaciół.
Szukanie prezentów pod choinką jest najbardziej oczekiwaną chwilą podczas kolacji wigilijnej.
Ktoś je musi przynieść, rozłożyć wokół drzewka i to tak, aby nikt z siedzących przy stole wigilijnym, pojawienia się ich, nie zauważył.
Dzieci idą myć po chwili ręce, rodzice zmywają naczynia a po powrocie do stołu okazuje się że ktoś prezenty "podrzucił".
A więc czy to sprawa gwiazdora, czy aniołka, czy dzieciątka? W różnych regionach różne są wytłumaczenia tego fenomenu, jednak jak do wielu dziedzin w naszym życiu wkrada się ze sporym impetem tak zwana amerykanizacja i komercjalizacja, na której zależy sprzedawcom, producentom i wszystkim, którzy na świętach robią interes.
A więc wpuszcza się pod choinkę świętego Mikołaja, który ani tam nie pasuje, ani nawet gdyby mógł, to by nie przyszedł, bo już dawno zapomniał o swoich imieninach.
Tradycja, w powiązaniu z elementami wiary odchodzą na margines i nie ważne są elementy związane z Narodzeniem Pańskim, ale takie, które są chodliwe.
Już kilka lat temu "Rzeczpospolita" opublikowała artykuł Marty Wawrzyn na temat równie mocno związanej ze świętami tradycji wysyłania kartek z życzeniami.
A więc na kartkach...
"Niełatwo znaleźć tradycyjne motywy religijne, jak żłóbek, stajenka betlejemska, dzieciątko Jezus, trzej królowie czy pastuszkowie i aniołowie. Bez liku za to wizerunków choinki. W dalszej kolejności idą bombki, gwiazdki i pejzaże zimowe.
Przykładowo Platforma Obywatelska rozesłała w tym roku (2009 - przyp. red.) kartki z bombkami i choinkami. Na pocztówkach od prezydenta nawet bombek nie zobaczysz - jest... ośnieżony Pałac Prezydencki (hm, czy to tam urodził się Jezus?).
Świecki charakter kartek starały się też zachować ministerstwa i rozmaite urzędy. A jeszcze dalej idą prywatne firmy. Na kartkach od nich są modelki, garnki z barszczem, zimowe obrazki. Świąt, już nawet nie Bożego Narodzenia, ale jakichkolwiek, jest w tym wszystkim coraz mniej. Wyśnionego zimowego pejzażu wypełnionego chwilami radości oraz spotkaniami z najbliższymi życzy na przykład poznański Stary Browar".
Na fakt laicyzacji świat zwrócił uwagę senator VI kadencji Jan Szafraniec (PIS), pisząc:
(...)Tak oto, stereotypowym z zasady życzeniem Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku przesyłamy wizerunki zaśnieżonych krajobrazów, Mikołaja umiejscowionego w zaprzęgu ciągnionym przez renifery, baśniową postać misia huśtającego się na koniu na biegunach, pokrytej śniegiem leśniczówki ze stojącą obok choinką iskrzącą światełkami, kolorową bombką z dwoma świeczkami, przy której znajduje się inna, umieszczona w rozwarciu jodłowej szyszki.
Pędzące sanie ze świeckim darczyńcą w czerwonym pomponiku, któremu wysypują się z torby prezenty, wirują w powietrzu jakieś pajacyki, list, jakaś bombka, zielona gałązka z czerwonymi owocami przykryta pierzynką białego śniegu.
A z tyłu, na sankach stworek w nienaturalnym uśmiechu obejmuje brodatego darczyńcę. Na innej śniegowy bałwan z marchwiowym nosem, węgielkami w oczodołach i patykiem w boku, a nawet podobizna mordki kaczora Donalda ze spadającymi nań płatkami śniegu. I stereotypowe zazwyczaj życzenia wesołych świąt, których identyfikacji z Bożym Narodzeniem można się domyślać wyłącznie z racji zimowej aury.
Apeluję, nie zaopatrujmy się w przyszłości w takie kartki, nie wysyłajmy ich do znajomych i bliskich, nie poddajmy się modzie promującej symbole pozbawione sensu i wartości. Nie przyczyniajmy się do desakralizacji tych świąt. Niech adwentowe oczekiwanie będzie autentycznym, adekwatnym do świątecznej istoty przeżywaniem przyjścia do ludzi naszego Zbawiciela. Dawajmy temu wyraz w tekstach wysyłanych życzeń. Niech one staną się zalążkiem do refleksji, a nie pustosłowiem ogołoconym z pogłębionych wartości".
Nie jestem jakimś zaciekłym fundamentalistą, albo ortodoksem w kwestiach religii, nie uważam, że krzyż powinien stać na każdym rogu ulicy, bo to ujmą byłoby dla krzyża, ale uważam że Bogu należy oddać to, co boskie i nie wolno pewnych granic przekraczać, nawet, jeśli chodzi o dobry interes.
Nie wolno grzebać tradycji pod warstwą komercji i konsumpcjonizmu, nie wolno zaprzepaszczać pewnych wartości, których przypomnieniem może być choćby widok świętej rodziny na kartce z życzeniami. Nie wolno uczyć dzieci, że święta to tylko prezenty. Nie wolno!
Bo święta to przede wszystkim, tak wynika z naszej historii, religii, wiary, czas pojednania się z Bogiem i bliźnimi. A dopiero potem prezenty, o czym większość zapomina.
Dopiero kiedy, skoro jesteśmy wiernymi, spełnimy nasze obowiązki wobec duszy, może przyjść pora na radości cielesne. A więc i prezenty.
Ale kto przynosi grudniowe prezenty?
No właśnie tu zaczynają się sporej wielkości schody.
Jeszcze nie tak dawno, kiedy lekcje religii odbywały się w salkach katechetycznych na terenach kościołów, a mało kto na popołudniowe zajęcia nie chodził, bo były one doskonałym elementem wychowawczym dla uczniów, przeciwstawiającym się wychowaniu w duchu socjalizmu lansowanego w szkołach, nieco inaczej niż dziś umiejscawiano w rzeczywistości i czasie, grudniowych darczyńców.
Wtedy, każdy kto miał się za wierzącego oburzał się, że ataki na tradycje, to robota wrednych komunistów i nie przyjmował prób ubarwienia świąt świeckimi elementami. Ilu rodziców dziś opowiada dzieciom o tym, skąd się wziął św. Mikołaj i dlaczego ma wielkie serce dla innych?
6 grudnia Mikołaje obchodzą imieniny. Według tradycji również TEN - święty Mikołaj - z Miry
I właśnie w ten dzień święty Mikołaj roznosił po domach prezenty. Bo był człowiekiem dobrym, zamiast czekać na dary, sam dzielił się swoim majątkiem z dziećmi, czasem nawet już dość wyrośniętymi.
To było 6 grudnia - prezenty można było znaleźć pod poduszką, w szafce, na półce itp.
7 grudnia już było po Mikołaju i nikt nie wracał do imienin świętego.
Przygotowywano się do Bożego Narodzenia, do wigilii, do gwiazdki, czyli oprócz czysto religijnych wydarzeń, do kolejnej okazji do obdarowania się prezentami.
I tu wracamy do początku artykułu, gdzie zastanawialiśmy się, kto daje prezenty pod choinkę.
W różnych regionach kraju różnie to bywało: gwiazdor, aniołek, dzieciątko, czy po prostu gwiazdka.
Jednak w pewnej chwili komuś przyszło do głowy, że pod choinkę prezenty przyniesie święty Mikołaj.
Boże Ty widzisz i nie grzmisz!
Przecież Mikołaj miał swoje święto 6 grudnia! Dlaczego miałby męczyć się po raz drugi i fatygować się znów z worami pełnymi darów?
To wiedzą chyba tylko specjaliści od marketingu, którzy ocenili, że Mikołaj jest bardziej atrakcyjny w promowaniu biznesu niż pozostali, i tak umęczony staruszek musi niemal przez cały grudzień pracować.
Aby jeszcze bardziej oddalić się od tradycji i na siłę zlaicyzować piękny zwyczaj, disneyowski animowany świat dorobił świętemu sanie, umiejscowił go w Laponii (Gdzie Mira, a gdzie Rovaniemi???) zamiast aniołków wymyślił Elfy, a kolejny koncern wsadził mu w spracowane ręce butelkę Coca Coli.
O tyle dobrze, że nie od razu w postaci drinka.
A u nas, w ślad za uwielbianą Ameryką, nazwano to coś mikołajkami, i to jeszcze pisanymi dużą literą,
Jakie mikołajki!? I to pod choinką?!
Przecież to wierutna bzdura, robiąca zamęt w główkach dzieciaków, o których religijne wychowanie przecież rodzice dbają, wysyłając na lekcje religii, chrzcząc, bierzmując, a potem wydając za mąż, żeniąc przed ołtarzem.
Czy naprawdę uważacie, że niby taka prozaiczna rzecz jak fakt, kto daje prezenty nie jest warta odrobiny logiki i uszanowania?
Być może to błahostka, ale takich błahostek jest więcej w każdej dziedzinie naszego życia. Takie błahostki powodują, że zapominamy o tradycji, o dzieciństwie, przestajemy kojarzyć święta z czasem Ewangelii, a robimy z nich jarmark próżności, obżarstwa, chciejstwa i materializmu.
Czy w dobrą stronę zmierzamy?
Artykuły powiązane
- Będzie uczył kultury "niektórych". Pan który lubi grać świra - FELIETON
- Koncert Orkiestry Taurona na rynku
- Święty Mikołaj odwiedził dzieci w hali MCKiS.
- Świętomikołajowa inicjatywa grupy radnych miejskich dla dzieci
- Grudniowo - styczniowe wydarzenia w Jaworznie
- Moja OPPA - Międzynarodowy Festiwal Bardów 2022 - felieton autorski
- Idąc cmentarną aleją... Wszystkich Świętych poetycko...