Menu

ogłoszenie bezpłatne

 

Mieszkańcy i przedsiębiorcy pragną spokoju i czystości na rynku - ciag dalszy

  • Autor  MJ

ogrpiwny aa1 CustomChęć przyłożenia za wszelką cenę urzędowi, urzędnikom, władzy, obnaża hipokryzję redakcji pewnego jaworznickiego prywatnego medium.
Wydawać by się mogło, że wydawcy wspierają lokalnych, w tym wypadku rynkowych, czyli tych, co na rynku mają swoje interesy, przedsiębiorców, ale wtedy, kiedy chodzi o ?przyłożenie? urzędnikom. Sytuacja, które wyniknęła dziś przerosła logikę dziennikarzy nastawionych tylko na kopanie we władzę (urząd, pracowników, prezydenta i jego współpracowników).
Jak przywalić we władzę, nie narażając się na gniew reklamodawców, jednocześnie przeciwstawiając się woli większości zbulwersowanych przedsiębiorców, a przy tym broniąc karygodnego zachowania młodzieży pijącej alkohol na reprezentacyjnym placu miasta? Okazuje się, że pogodzenie tych sprzecznych rzeczy nie za bardzo jest możlwe. Wychodzi hipokryzja i brak logiki.


Dziś w portalu mojejaworzno pojawił się artykuł mówiący o brudzie, smrodzie, pozostawianym najprawdopodobniej przez klientów otwartego w weekendowe dni do samego rana, lokalu w górnej pierzei rynku i o piśmie przedsiębiorców do władz miasta z prośbą o reakcję.
Jakby nie bronić przedsiębiorczości, to każda działalność gospodarcza w jakiś sposób odbija się na otoczeniu i jeżeli otoczeniu szkodzi, to powinna zostać co najmniej "utemperowana" aby nie być uciążliwą dla środowiska.

Przykładów mamy wiele, w Jaworznie choćby działalność dużego zakładu, które powoduje że w Kozim Brodzie brakuje wody.
Kiedy na przykład działalność producenta wyrobów z plastiku zasmradza okolicę, dąży się do zamknięcia zakładu. Nawet kiedy piekarnia emitowałaby dym pochodzący z pieca do wypieku chleba, to płaciłaby kary, albo poddana byłaby procedurom administracyjnym, czy też postępowaniu sądowemu. W wypadku umowy o ustawienie w przestrzeni publicznej ogródka piwnego, istnieje możliwość, z tego, co wiemy, wypowiedzenia tej umowy, w wypadku niewywiązywania się z jej warunków albo działalności uciążliwej dla otoczenia. (Na marginesie - przecież każda umowa może zostać wypowiedziana).

Taka właśnie działalność następuje według piszących pismo ? protest, od dłuższego czasu wokół lokalu na rynku. Młodzież wokół (nie przesądzamy, czy korzystająca z alkoholu właśnie tam sprzedawanego, ale w jego okolicach przebywająca, brudzi, smrodzi, zostawia ekskrementy, wymiociny, wydaliny, które rano śmierdzą, a z estetyką miejsca jakim jest rynek maja niewiele wspólnego.
Brud jest usuwany przez służby porządkowe, albo samych autorów pisma, ale nie może być tak, że działalność przedsiębiorcy może być nieskrępowana, skoro wiele osób zauważa niedogodności związane właśnie z tą działalnością.
I to z naszego pobieżnego zapoznania się z tematem, nie ma wśród protestujących przedstawicieli lokali konkurujących o klienta z wymienionym w piśmie. Bo można by podejrzewać chęć zlikwidowania konkurencji.
Są tam sklepikarze, handlujący artykułami przemysłowymi, czy też zakładów usługowych, znajdujący na swoich witrynach różne zawartości, produkty przemiany materii, bądź po prostu śmieci.
O ile służby miejskie śmieci sprzątają, to przesadą byłoby żądanie od nich systematycznego mycia ścian, albo zbierania z chodnika ludzkich kup. Bo i takie element się znalazły na bruku.
A nawet gdyby to była kupa psia, to za niedopilnowanie psa należy się mandat.
Poza tym trudno, aby miasto zatrudniało detektywów, którzy 24 godziny na dobę monitorują zachowanie czworonogów, albo i ludzi. Można sobie wyobrazić młodzieńca, który niepostrzeżenie ściąga dolną część garderoby robiąc pod murem tak zwane siodełko, zostawia pod sobą zwartość końcowego odcinka jelita grubego - jak na biwaku - przy drzewie.
Pod artykułem, jaki opublikowała redakcja wiadomej gazety - strony internetowej, której nazwy jak zwykle dla zdrowia nerwów nie wymieniamy, zaczęła się hejterska nagonka na miasto, że... no właśnie, że co? (choć i daje się zauważyć głosy rozsądku)
Jakby nie rozumować, to nie da się nie odnieść wrażenia, że rzucając takie ziarenko do firm lokalnych przedsiębiorców, którzy przecież reklamują się u prywatnych wydawców owej gazety, siłą rzeczy redakcja odwraca się do swoich klientów szeroko rozrośniętym tyłem, pokazując jednocześnie gdzie ma swoich sponsorów, jeśli w grę wchodzi osobista uraza do władz miasta, czy urzędników.

Cytujemy jedną z wypowiedzi osób, które są oburzone zachowaniem klienteli lokalu.
"Jak ktoś nie mieszka w rynku to nie wie jakie atrakcje to daje np.muzyka do 4 tej rano,rozmowy słyszysz jakbyś siedział za stolikiem, wrzaski, kłótnie, śmiechy itd. Ale najgorsze wita NAS rano i to wszystkich tych za i przeciw. Wchodzisz na Kocią a tu butelka, a tam wymiociny, a kiedy indziej jakiś koleś albo koleżanka załatwiła potrzeby fizjologiczne centralnie na środku wejścia na Sienkiewicza, no super. A gdzie patrole policyjne, które sąsiadują z cudnym rynkiem, może się zamienimy koledzy chociaż na jeden piątek lub sobotę."

Co do ostatniego zdania pozwalamy sobie zauważyć, że nasze miasto to 150 kilometrów kwadratowych powierzchni, czyli tyle ile ma Waszyngton i przy takiej obsadzie policji, jaka jest, trudno, aby posadzić choć jednego funkcjonariusza aby patrzył w rynek, czy ktoś na nim nie wypróżnia się. A przecież wiadomo, że na tyle nawet pijana młodzież nie jest głupia, żeby na oczach policjanta ściągać spodnie, albo wybrać miejsce, gdzie wprost "patrzą" kamery monitoringu.

Zmyślny, sprytny chwyt użyty w artykule wymienionej przez nas redakcji, czyli niezajmowanie stanowiska, bo to nader dla  zadanie wyłącznie pytania na podobieństwo pytania z tezą, sugerującego że to urzędnicy będą wszystkiemu winni, jakby to od ich widzimisię zależało funkcjonowanie ogródka, powoduje, że pod artykułem wypowiadają się różni ludzie, często trudni do zidentyfikowania, o fałszywych kontach i nickach.

A przypomnijmy, że owa redakcja jest mało konsekwentna w swoich działaniach, raz udowadniając, że rynek to bubel, a innym razem korzystając z niego przy kręceniu materiałów, czy robieniu zdjęć, No więc jest rynek zły, czy jednak nie jest zły? Czy jak pasuje? Kiedy trzeba uderzyć we władze, to jest zły. Ale po co w takim razie redakcja łazi po bublu filmując koncerty, eventy, czy tak jak dziś, kolarzy? Moralność Kalego, nomen omen, śmierdzi na kilometr.
Rozumiemy, pieniądze nie śmierdzą.

A co na to my? My jesteśmy za wolnością gospodarczą. Niech każdy działa, jak tylko może, aby zarobić na chleb, ale kiedy dochodzi do okoliczności związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa, incydentami wykraczającymi poza zwykłe, cywilizowane zachowania (sikanie po murach, wymiotowanie, plucie po wystawach, a w domyśle, zagrożenie dla bezpieczeństwa mienia innych przedsiębiorców, którzy ewidentnie wskazują działalność lokalu jako źródło tych ekscesów), to również od władz miasta wymagamy podjęcia stanowczych kroków w celu zapobieżenia kolejnym takim zdarzeniom.
Jednak w żadnym wypadku nie sugerujemy, aby władze miasta, czy, ulubione słowo nie tylko jaworznickich pseudodziennikarzy - urzędnicy  - mieli sprzątać... jak wyżej napisano...
Zadaniem władz miasta i służb jest takie określenie zasad funkcjonowania biznesu, aby nie powodował on lawiny zdarzeń nie do zaakceptowania przez większość, dodajmy zdecydowaną większość przedsiębiorców, chcących swobodnie wykonywać swoją pracę, oraz mieszkańców mający prawo do czystości, ciszy w godzinach nocnych i  bezpieczeństwa swojego mienia.
Jeśli konceskwencją działalności gospodarczej w danym miejscu jest sprawianie kłopotu innym, to albo należy wymagać od właściciela uporządkowania sprawy, albo... może znajdzie się ktoś, kto tak zadba o zachowanie swojej klienteli, żeby i wilk był syty i owca cała.
Natomiast idiotyczne wypowiedzi niektórych internautów o tak zwanej wolności robienia wszystkiego, co dusza zapragnie, bo mam wolny kraj, nie podlegają dyskusji, bo z brakiem logiki dyskutować się nie da.

 

 


 

Artykuł wcześniejszy, rozpoczynający sprawę

W zasadzie od samego początku, od pojawienia się na rynku pewnego lokalu daje się zaobserwować mało cywilizowane zachowanie młodzieży wokół niego. Głośno, do późnych godzin nocnych, a właściwie do wczesnych porannych, spore ilości śmieci pozostawionych na chodnikach, pobrudzony bruk i tym podobne elementy nie przystające do eleganckiego miejsca w Jaworznie, jakim jest rynek.

Dość swobodne zachowanie młodzieży wokół lokalu, niekoniecznie związane musi być stricte z jego działalnością, ale odpowiedzialność za porządek w ramach własnego biznesu spada na właściciela, dzierżawcę - korzystającego z nieruchomości i prowadzącego działalność.

W ostatnich dniach sytuacją zdenerwowali się przedsiębiorcy z rynku, którzy za stan rzeczy, degradujący porządek na głównym placu miasta obarczają właśnie lokal i jego klientów. Właściciele sklepów, posesji, skarżą się na brud, na pozostawiane wokół witryn śmieci, puszki, niedopałki, oraz na unoszący się wokół zapach parującego moczu, który według przypuszczeń pozostawiany jest przez podpitych jegomościów, mających do dyspozycji tylko jedną toaletę w lokalu, oferującym bardzo tani alkohol.
Sprawa jest dość trudna, bowiem kiedy na rynku zaczęto organizować ogródki piwne, zewsząd odzywały się odgłosy radości, że w końcu w Jaworznie nastaje normalność, a rynek zaczyna spełniać swoją funkcję.
Pomijając trochę dziwne podejście do tematu funkcjonalności rynku, że niby nieodzownym warunkiem jego egzystencji jest alkohol (czyżby młodzież już nie potrafiła w ogóle spędzać wolnego czasu bez piwa, czy wódki?) to trzeba przyznać, że wątpliwą wizytówką miasta jest brud z reguły w sobotę i niedzielę rano i różne niemiłe zapachy w tak reprezentacyjnym miejscu.
W trosce o swoje biznesy, ale i w trosce o nasz nowy rynek, ponad 20 mieszkańców i właścicieli sklepów wystosowało do prezydenta miasta pismo ze skargą na taki stan rzeczy, domagając się uporządkowania sytuacji, wskazując odpowiedzialnym za taki stan lokal, którego nazwy z całą świadomością w tym miejscu nie wymieniamy.

Nie można bagatelizować takiego stanu rzeczy, dlatego władze miasta wsłuchując się w głosy zaniepokojonych, zdeterminowanych mieszkańców i licznych przedsiębiorców  podjęły zdecydowane kroki, aby rozwiązać problem. Łącznie z możliwością wypowiedzenia umowy dotyczącej działalności tego jednego uciążliwego ogródka alkoholowego.

Rynek - najważniejszy plac w mieście zasługuje na to, aby w jego przestrzeni pojawiły się atrakcyjne i kulturalne miejsca spotkań. Jest to zapewne szansa, aby znalazł się ktoś kto zapewni godne warunki na miłe spędzanie czasu i odpowiedni poziom bezpieczeństwa mieszkańcom, które jest zagrożone w tym momencie. Oczywiście, rynek jest dla ludzi, chcących miło spędzić czas, ale nie dla tych, którzy zachowują się jak dzicy. Powinnością właściciela lokalu jest zadbanie o kulturę swoich klientów i takie prowadzenie działalności, aby nie była ona uciążliwa dla otoczenia.

Zaznaczyć należy, że władze miasta absolutnie nie chcą ingerować w zasadę wolności działalności gospodarczej, jednak w chwili, kiedy takowa działalność powoduje dyskomfort, zaniepokojenie i niebezpieczeństwo dużej grupy mieszkańców i przedsiębiorców, oraz powoduje szkody w strukturze przestrzeni publicznej, należy zareagować.

Ta zdecydowana reakcja władz miasta pokazuje jak ważne są opinie ludzi i stanowi o konsekwencji w działaniu na rzecz mieszkańców i przedsiębiorców.

Powrót na górę

Kultura

Polskie portale

INSTYTUCJE

Follow Us