Krótko i na temat: dlaczego to tyle kosztuje…? - Z dystansu
- Autor Drwal

Na zielonogórskim deptaku ustawiono kilka ton plastikowych odpadów.
Organizatorzy tej „wystawy” nie zamierzali zaśmiecać przestrzeni publicznej – ich celem było uzmysłowienie mieszkańcom tego miasta jak bardzo swoim codziennym życiem wpływają na otaczające ich środowisko.
Nie da się ukryć, że wraz z rozwojem gospodarczym i wzrostem możliwości konsumpcyjnych społeczeństwa wprost proporcjonalnie rośnie ilość produkowanych przez gospodarstwa domowe odpadów.
Sporą winę za to ponoszą producenci różnego rodzaju dóbr prześcigający się w coraz wymyślniejszych opakowaniach. Niestety z tym marketingowym trendem nie idzie w parze troska o środowisko naturalne. Wystarczy wrzucić do wyszukania w przeglądarce internetowej hasło „plastik a zwierzęta”, a naszym oczom ukarze się multum obrazów przedstawiających okaleczone, zniewolone przez nietypowe pułapki, a nawet uśmiercone w ten sposób różne stworzenia. Byle zabawka dla dziecka, sprzęt elektroniczny czy podstawowe elementy wyposażenia domu „ukryte” są przed nabywcą pod wieloma warstwami folii, papierków, kartonów, plastikowych podkładek czy laminowanych okładzin. Kiedy już dotrzemy do samego środka tej „cebuli” trafiamy na maleńkie „coś” na czym nam zależało…tymczasem reszta trafia do śmieci, pół biedy jeśli jesteśmy w stanie i chcemy to posegregować.
Wydaje mi się, że z jednej strony mamy tego świadomość, bo przecież ciągle słyszymy o potrzebie zredukowania ilości plastiku w otaczającej nas przestrzeni, o potrzebie zwiększenia poziomu recyklingu, a w końcu promowania 100% biodegradowalnych opakowań i pojemników. Z drugiej strony czuję, że pro ekologiczna edukacja swoje, a społeczeństwo swoje…a producenci zupełnie swoje…bo przecież plastikowa butelka przysparza mniej problemów produkcyjnych niż szklana, a kolorowe i krzykliwe opakowanie szybciej przyciągnie konsumenta niż kartonowe wykonane np. z makulatury…choć, tu powoli sytuacja ulega zmianie – jednak na ile „pod publikę”,a na ile na serio?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przy obowiązującej zasadzie samofinansowania się systemu gospodarki odpadami docelowo za wszystkie pomysły marketingowe producentów płacimy my – zwykli odbiorcy. Ba, płacimy za to podwójnie, bo pierwszy raz koszt opakowania mamy wliczony w cenę produktu, a drugi raz uiszczając opłatę za wywóz śmieci. Dlatego przypadły mi do gustu słowa radnego Dawida Domagalskiego, który w trakcie ostatniej sesji Rady Miejskiej zachęcał do takiej zmiany swoich nawyków, by w coraz większym stopniu – tam gdzie mamy na to wpływ – w miejsce jednorazowych opakowań stosować wielorazowe, a jeśli to możliwe nadawać zużytym rzeczom „drugie życie” w myśl filozofii „zero waste” (zero odpadów). W ten sposób jesteśmy w stanie oddolnie wpływać na to ile ton nieczystości produkujemy jako społeczeństwo, jak bardzo zanieczyszczamy środowisko i ile za to płacimy.
Artykuły powiązane
- Parkingowy strzał w kolano - Felieton - Komentuje Drwal
- Opozycyjne drzewa
- Naiwniacy i cwaniacy - Drwal - Z dystansu - Felieton
- Łukasz Kolarczyk Zastępcą Prezydenta – czy to koniec zmian? Z dystansu - felieton
- Wielka polityka z Jaworznem w tle... - Z dystansu - felieton
- Zmiana… I co dalej? - Z dystansu - komentuje Drwal.
- Zjeść ciastko i mieć ciastko - Z dystansu - felieton