Mały felieton dla wędkarzy i nie tylko - Testujemy sprzęt
- Autor Alex
Do małej refleksji skłoniło mnie słowo, które dziś robi olbrzymią karierę i w zasadzie nie zanosi się, aby zeszło do podziemi.
"Test".
Według słownika języka polskiego interesującym nas znaczeniem słowa "test" będzie "badanie, próba".
Jakże fajnie jest coś testować. Zostać testerem to nobilitacja, to postawienie na wyższym szczeblu drabiny użytkowników wszelkiego rodzaju dóbr. Ale to zadanie trudne, odpowiedzialne i wymagające niezwykłej percepcji, wiedzy, spostrzegawczości i cierpliwości, aby żaden z elementów testu nie uszedł uwadze testującego.
Niegdyś testerem zostawał specjalista, doskonale znający się na danej dziedzinie, posiadający najczęściej w tym kierunku wykształcenie poparte stosownymi papierami, świadectwami, zaświadczeniami zdanych egzaminów, albo przynajmniej potwierdzającymi szczegółową wiedzę.
Dziś testerem może zostać każdy i każdy, czegokolwiek by nie wziął w swoje szanowne ręce musi to przed użyciem przetestować.
Prawidłowy test z reguły odnosi się do jakichś wzorcowych parametrów, a ich porównanie może dać nam obraz wartości testowanego przedmiotu, urządzenia, na tle innych.
Wynikiem testu jest sprawozdanie z jego przeprowadzenia, naniesienie w odpowiednie miejsca tabel wyników pomiarów, parametrów, wartości szczytowych, granicznych i tym podobnych w celu dokładnego opisania sprawności, wytrzymałości, czy efektywności testowanej rzeczy. Opis ma w konsekwencji służyć kolejnym użytkownikom tego samego, aby wiedzieli oni na co mogą liczyć, nabywając ten, czy inny egzemplarz sprzętu.
Testerami, testującymi są i wędkarze. Bo test przeprowadzić trzeba, kiedy się ma do czynienia z czymś nowym, nieznanym, czego wcześniej nikt jeszcze nie przetestował.
W ostatnich czasach przeprowadzanie testów zrobiło zawrotną karierę do tego stopnia, że właściwie przestaje się użytkować sprzęt. Przestaje się korzystać z dobrodziejstw pięknej sztuki wędkowania, jako ze sposobu spędzenia wolnego czasu. Wędkarstwo przestaje być zabawą, sportem (niezależnie od zdania minister sportu)
Wędkarstwo to przede wszystkim testowanie.
Wędkarz w zasadzie rzadko kiedy wybiera się na ryby. Jak to? A tak.
Dajmy na to, że każdy z wędkujących, w każdym tygodniu idzie do sklepu wędkarskiego, aby uzupełnić swój ekwipunek. Rzadko kiedy kupuje się przez dłuższy czas ten sam sprzęt, te same żyłki, te same haki, spławiki, ciężarki, kołowrotki. Każdy z nas chce mieć coś innego, nowego, bo a nuż właśnie na tę przynętę weźmie rekordowy okaz, bo będzie to ryba życia.
"Łowiłem już na zielona gumę, a może szczupły weźmie na zieloną z błękitnym ogonkiem? A może sześciocentymetrowy wobler był zbyt mizerny do mojego łowiska, więc teraz spróbuję siedmiocentymetrowy".
To przecież oczywiste - za każdym razem, kiedy wybieramy się na ryby głęboko wierzymy, że zastosowana przez nas metoda połowu, przynęta, żyłka, długość wędziska i zapach zanęty przyczynią się do wielkiego, na miarę rekordu, sukcesu.
No tak, ale jak tu łowić ryby, kiedy zakupiony sprzęt trzeba najpierw przetestować.
Ile ma trwać test? A no zależy to od wielu czynników. Pogoda, głębokość łowiska, flora rosnąca na dnie, rodzaj wędziska jakie posiadamy, i tak dalej...
Często opisujący wyprawę testową zaczyna tak: "Kupiłem to, tamto, owo i postanowiłem pojechać w weekend to przetestować".
Czyli rozumiemy że test będzie trwał co najmniej dwa dni z zarwaną ewentualnie sobotnio niedzielną nocą i nie ważna będzie zawartość siatki, bo,.. bo najpierw testujemy...
Ryba brała, albo nie, brania były częste albo nie, wędzisko dobrze lokowało przynętę w wybranym miejscu, pięknie pracowała szczytówka, doskonale współpracował kołowrotek...
Po przyjeździe z wyprawy zabiera się delikwent do sprawozdania z przeprowadzonego testu. Pisze, zamieszcza tu i ówdzie swoje spostrzeżenia i otrzymuje na forum albo pochwały z dobrze wykonanej roboty, bądź nagany z powodu powierzchownego i nic nie mówiącego opisu.
Ale test był.
W kolejny weekend sytuacja się powtarza, bo wędkarz zakupił ponownie jakiś nowy gadżet. Bo przecież testuje się nie tylko wędkę, kołowrotek, żyłkę, haczyk, czy przynętę. Testuje się na przykład kamizelkę, wodery, albo skarpety neoprenowe. Testuje się kulki proteinowe, albo wahadłówki na szczupaka, czy na pstrąga. Testuje się przypony, szczytówki do feederów, woblery, nowy parasol albo fotelik karpiowy (sic!).
Spotkałem się z opisem takim, w którym wędkarz testował na łowisku towarzystwo swojej żony, pisząc w konkluzji, że jeśli jeszcze ze dwa testy wypadną pozytywnie, to będzie ją brał częściej na wyprawy.
Niedawno wpadł mi w oko tekst jednego ze spinningistów, w którym pisał, że wędzisko jakiejś tam firmy "x" testował przez dwa lata !!!
No to ja się pytam - Kiedy przyjedzie czas na łowienie ryb i opis pięknej wyprawy, skoro kilkadziesiąt wypadów nad wodę to były same testy?
Autor tekstu: Aleksander Tura