Menu

ogłoszenie bezpłatne

 

Pod Wiatr - szalony irish folk w Jazz Clubie

  • Autor 

podwaitr060216010Muzyka irlandzka, szanty, w klimacie nieco country to piątkowy wieczór w Jazz Clubie Muzeum, gdzie po raz kolejny do Jaworzna zawitał zespół "Pod Wiatr". Pierwszy raz spotkaliśmy się z nim w roku 2007 kiedy to wzięli udział w cyklu koncertowym - Środowe granie.
Potem, dwa lata później grupa zagościła na festiwalu JawSzanty, aby zdobyć tam pierwszą nagrodę. Po festiwalu śladu już nie ma, ale za to zespół rozwinął się w jak najlepszym kierunku i dziś jest uznaną kapelą nie biorąca udziału w konkursach, a będącą uznanym składem na żeglarskich scenach.


Pod wiatr to wymarzony zestaw instrumentów dla prezentowania szantowego temperamentu. Tylko gitara basowa jest dodatkiem elektrycznym, wszystko inne nadaje się do grania nawet bez mikrofonów. Oczywiście bas podkreśla brzmienia i czuwa nad rytmem, w wyniku czego całość to wyśmienita propozycja dla ceniących sobie akustyczne brzmienia rodem z portów i tawern całego świata.

jawszanty09n011"Jesteśmy z Ostrowca Świętokrzyskiego, miasta, które nigdy dostępu do morza nie miało (choć nieobliczalna przyszłość lubi płatać figle ) toż i pieśni morza naszym dziadom i pradziadom obce były. Powstaliśmy więc latem 2006r. by coś w tym temacie zmienić" - Czytamy na ich stronie internetowej.

Choć na morzu marynarz spędza większość dni w roku, choć jest oddalony od rodzinnych stron tysiące mil, to gdy przychodzi taka chwila, kiedy musi zostać, bo nie ten rejs dla niego, wtedy trudno mu znaleźć miejsce dla siebie. I choćby najpiękniej tu, na lądzie, to dusza czeka na kolejny moment, kiedy poczuje morską bryzę. A gdy to nastąpi, wtedy nie liczy się już nic, tylko pokład, rum, piwo i myśl, czy sieć będzie po brzegi wypełniona ?śledziem", czy wiatr da  chwilę wytchnienia, czy też każe walczyć z żaglami, albo kołatającym się silnikiem kutra. Chwile, kiedy połów jest obfity, kiedy można usiąść przy piwie, talii kart, powspominać stare czasy i pomyśleć o pozostawionej w jakimś porcie dziewczynie, są dla marynarza sensem życia i przeżyciem, jakiego nie doznał nigdy zwykły śmiertelnik... Szczur lądowy.

podwaitr060216002Muzyka Żeglarzy, podróżników, ale i rybaków i wszystkich, którzy na morzu spędzają wielką część swojego życia, niejednokrotnie część większą.
Muzyka towarzyszyła wszystkim ludziom, od początku świata, wszędzie. Przy rozrywce, przy pracy, przy odpoczynku... Gdy byli weseli, smutni, przygnębieni, czy nastawieni do życia euforycznie.
Ale żadna grupa zawodowa nie związała się tak mocno z muzyką, jak właśnie marynarze. Czemu? Być może dlatego, ze praca na statku jest pracą mimo, że zbiorową, to jednak każdy jest tu sam. Bez bliskich, bez przyjaciół, rodziny. Ma jedynie pokładowych kumpli i szum morza.

podwaitr060216009Praca na pokładzie jest bardzo charakterystyczna a główną cechą jej jest powtarzalność, miarowość, jednostajność. To bardzo sprzyja muzyce i jej obecności podczas codziennych niekończących się zajęć. Wiosłowanie, ciągnięcie sznurków, czyli olinowania żaglowca, szorowanie pokładu, wyciąganie kotwicy, albo sieci muszą odbywać się w sposób miarowy, aby te prace były po prosty lżejsze. Siłą rzeczy coś się przy tym śpiewa. Śpiewa się szanty. O czym można śpiewać na morzu? Odpowiedź jest chyba prosta. Albo o tym czego marynarz ma w nadmiarze, czyli o pracy, rybach, współtowarzyszach rejsu, albo o tym, czego mu brakuje, czyli o lądzie, kobiecie, tawernie. A o czym się śpiewa, kiedy się zejdzie na ląd? A no o tym samym, plus o tęsknocie za rejsem.

Posłuchajmy jak grali i śpiewali w Jazz Clubie

 

Powrót na górę

Kultura

Polskie portale

INSTYTUCJE

Follow Us